środa, 19 marca 2014

Raz, dwa, trzy, zginiesz TY. cz. 6 + INFORMACJA


Jak mogliście zauważyć, tydzień temu nie pojawił się żaden post. Ponieważ chcę być jak najbardziej fair w stosunku do Was, moi drodzy Czytelnicy, już śpieszę z wyjaśnieniem. Kilka dni wcześniej miałam wypadek samochodowy. Obyło się bez większych szkód, jednak ja sama byłam w kiepskim stanie. Tym samym nie myślałam o blogu, a jedynie o szybkim powrocie do zdrowia. Zadanie wykonałam i dziś prezentuję Wam kolejny rozdział. ~Zombie Queen

2 miesiące później…
   Późnym wieczorem wróciliśmy z Michaelem do domu. Mieliśmy kolejną próbę z zespołem, gdyż za 2 tygodnie mamy grać niewielki koncert razem z The Used. Nie wiem, czy mam się z tego cieszyć, czy nie. Czas pokaże.
   Kiedy weszliśmy do środka, zastaliśmy bardzo miły, aczkolwiek nieco dziwny widok. Cieszyłem się, że Lyn-Z i Al tak szybko znalazły ze sobą wspólny język. Bardziej zaskoczyła mnie reakcja ukochanej, gdy stanąłem w progu drzwi wejściowych. Postanowiłem udać, że nic nie słyszałem z ich rozmowy, choć trochę się zdziwiłem. Wysłałem młodszego brata do pokoju, żeby przyniósł jakieś filmy, a sam poszedłem do kuchni i zagotowałem wodę na kawę.
   -Może napijecie się z nami i razem obejrzymy coś na DVD?
   -Nie, dzięki. Nie chcemy wam przeszkadzać, więc pójdziemy na górę.
   Nie naciskałem i puściłem je wolno. Jeszcze chwilę stałem w futrynie kuchennych drzwi i ze spokojem obserwowałem dalsze poczynania kobiet. Za wszelką cenę chciałem dowiedzieć się, o czym one tak spiskują? Żaden męski umysł nie powinien próbować rozwikłać takiej zagadki, a co dopiero mój. Bez większych problemów mogłem przyznać, że był on doszczętnie wyniszczony przez nadmierne ilości spożytych procentów i narkotyków. Myślę, że kawa i sztuka również mają w tym swój znaczący udział.
   -Buu!
   -Jezu, Mikey idioto! Przez ciebie zejdę kiedyś na zawał.
   -Kiedy już zejdziesz na ten swój zawał, mogę zając twój pokój?
   -… Nie.
   Chwyciłem kubki z aromatycznym napojem i zmierzyłem do pokoju, gdzie czekał na nas telewizor i pełno horrorów na DVD. Zmęczony bezwładnie opadłem na miękką kanapę. Mikey włożył odtwarzacza pierwszą lepszą płytę i wkrótce dołączył do mnie. Do reszty pochłonęła nas historia młodego małżeństwa prześladowanego przez ducha zamordowanej japonki. Co jakiś czas zerkałem na brata, próbując odnaleźć w nim jakieś oznaki niepokoju i innych podobnych emocji. Jego również przyłapałem na potajemnej rozmowie z moją dziewczyną. Te tajemnice jednocześnie mnie zaskakiwały ale i smuciły. Zupełnie nie wiem, skąd wziąłem ten pomysł, ale coraz częściej odnosiłem wrażenie, że Lyn-Z chce ode mnie odejść. W duchu modliłem się, by to nie okazało się prawdą. Bałem się tego jak najgorszej zarazy czy apokalipsy, bo doskonale wiedziałem, że koniec naszego związku będzie równoznaczny z moim powrotem do prochów i alkoholu. To brzmi nadzwyczaj banalnie, ale to właśnie ona przytrzymuje mnie przy życiu z dala od wszelkiego badziewia, które zatruwa mój umysł i ciało.
   -Mikey, mogę cię o coś zapytać? Tylko nie denerwuj się i nie próbuj zgrywać detektywa. Pytam z czystej ciekawości – brat popatrzył na mnie, jakbym właśnie wyznał mu, że jestem kobietą. Ale to zupełnie inna bajka.
   -A o co dokładnie ci chodzi?
   -Ostatnio często widuję was na rozmowach z Lyn-Z i nie wiem, co mam o tym myśleć. Oczywiście cieszę się, że tak dobrze się dogadujecie i w ogóle, ale kiedy tylko ja pojawię się w pobliżu, nagle zmieniacie temat lub w ogóle ucinacie wątek i rozchodzicie się w różnych kierunkach. Powiesz mi o co chodzi?
   -O co ma chodzić? O nic nie chodzi. Owszem, czasem pogadamy z Lyn-Z na jakieś nasze wspólne tematy, bo w końcu oboje jesteśmy muzykami, ale nic poza tym. Chwila, Gerry. Ty chyba nie myślisz, że ja i Lyn-Z…
   -Nie, to nie to mnie gryzie. Znam cię i doskonale wiem, że nie zrobiłbyś mi takiego świństwa. Ale coraz częściej nachodzą mnie takie pesymistyczne myśli, że ona chce ode mnie odejść. Od kilku dni jest jakaś przygnębiona i w ogóle trudno, żeby miała jakikolwiek kontakt z otaczającą ją rzeczywistością. A może usłyszałeś coś, jak Lyn-Z rozmawiała z Al. i mówiła jej coś na ten temat? Może Alicia sama zwierzała ci się z czegoś?
   -Gee, Lyn-Z cię kocha i na pewno nie będzie chciała od ciebie odejść. Więc odpędź od siebie te myśli i przestań świrować. Nie, nie słyszałem żadnej ich rozmowy i Alicia również z niczego mi się nie zwierzała. Logiczne, że wszelkie plotki i pogaduszki chcą zachować jakby w sekrecie.
   -Więc jak wytłumaczysz mi jej zachowanie?
   -Wiesz dobrze, jakie są kobiety. Nigdy im nie dogodzisz i trudno jest je rozgryźć. A ty za bardzo dramatyzujesz i dopada cię stres. Wyluzuj trochę, bo zaraz wymyślisz i zrobisz coś głupiego, czym tylko sobie zaszkodzisz.
   Michael miał zupełną rację. Ostatnimi czasy odnoszę wrażenie, jakby to wstrętne cholerstwo nie odstępowała mnie nawet na krok. To koszmarne uczucie, ale co mogłem poradzić? Za bardzo dramatyzowałem? Bardzo możliwe. Lyn-Z jest da mnie szalenie ważna i najzwyczajniej w świecie boję się ją stracić. Jest dla mnie tak ważna, że przez to wszystko chyba zaczynam popadać w lekką paranoję. Musze się opanować. Odpędzić od siebie wszelkie złe domysły na ten temat i zająć myśli czymś zupełnie innym. Tylko czym? Kiedyś myślałem cały czas. Na każdy temat. Później świat obrócił się o 180 stopni. A może by tak napisać nową piosenkę? Tak, to doskonały pomysł. Wstałem z kanapy, założyłem bluzę i zacząłem iść w stronę schodów, kiedy młodszy brat zauważył moją próbę zniknięcia.
   -Idziesz gdzieś?
   -Mhm. Chcę napisać nową piosenkę. Coś czuję, że tym razem to może być naprawdę świetny kawałek.
   -Widzę, że mój starszy braciszek powoli odzyskuje siły i zaczyna wracać do formy. Powodzenia.
   Zgodnie z pomysłem poszedłem do pokoju i szczelnie zamknąłem drzwi. Podszedłem do biurka, które jak zwykle było zawalone stertą papierów i innych dziwnych rzeczy. Odgarnąłem ręką bałagan i usiadłem na krześle. Sięgnąłem po plik czystych kartek i długopis. Zaczęły się schody. Chcę napisać piosenkę, ale tak na dobry układ, nie mam na nią żadnego pomysłu. Wstałem z krzesła i podszedłem do kurtki, z której wyciągnąłem paczkę papierosów. Następnie otworzyłem okno, aby cały dym mógł zmieszać się z powietrzem. Obserwowałem ruchliwe życie w Newark.
   Nagle jakoś to tak wyszło, że wzięło mnie na wspomnienia. Przypominałem sobie wszystkie chwile sprzed około 3 miesięcy. Nieudana próba, wizyta Franka i pomysł z odwykiem. A potem koncert i nowy sens życia. Tak, to był zdecydowanie mój ulubiony moment w życiu. Na całe szczęście nadal trwa.
   Po chwili zwróciłem uwagę, że papieros, który jeszcze przed chwilą żarzył się między moimi palcami, właśnie dogasał. Wyrzuciłem go gdzieś na zewnątrz i zostawiając otwarte okno wróciłem do mojego poprzedniego zajęcia.
   Siedziałem w zupełnej ciszy, wpatrując się w leżące przede mną białe pole i zastanawiałem się, jak najlepiej zacząć. Cóż, początki zawsze były dla mnie najtrudniejsze. Reszta sama pchała mi się na język.
   Godziny mijały a ja miałem już jakieś pół tekstu. Jak się okazało, moja teoria na temat pisania po raz kolejny się sprawdziła. Za chwilę usłyszałem dźwięk naciskanej klamki, a następnie otwieranych drzwi.
   -Nie przeszkadzam ci?
   -Nie – odparłem i zabrałem się za dalsze pisanie piosenki, nie zwracając uwagi na to, co w obecnej chwili robi moja miłość.
   -Piszesz nową piosenkę?
   -Próbuję. Na koniec wprowadzę jeszcze kilka poprawek, później dam tekst Frankowi, żeby napisał do tego muzykę, choć w głowie świta mi już pewien pomysł i kto wie, może kiedyś znajdzie się na jednej z naszych płyt. Pod warunkiem, że z tego cokolwiek wyjdzie.
   -Na pewno wyjdzie. Zresztą, świetnie sobie z tym radzisz. –Lyn-Z podeszła bliżej i rękoma objęła mnie w pasie. –Zaśpiewasz mi kawałek?
   -Serio chcesz posłuchać?
   -Tak, bardzo.
   -Więc dobrze, zaśpiewam ci.
When the lights go out
Will you take me with you?
And carry all this broken bone
Through six years down in crowded rooms
And highways I call home
Is something I can't know till now
Til you pick me off the ground
With brick in hand, your lip gloss smile
Your scraped-up knees and

If you stay
I would even wait all night
Or until my heart explodes
How long?
Until we find our way
In the dark and out of harm
You can runaway with me…
   -… Anytime you want – dokończyła.
  .-Pamiętasz jeszcze?
   -I nigdy nie zapomnę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz