czwartek, 9 stycznia 2014

Porwanie cz. 1

   Krótko, zwięźle i bez zbędnych wstępów. Po długiej przerwie doszłam do wniosku, że koniec z opierdzielaniem się i czas wziąć się do roboty. Chciałabym zebrać tu stałych czytelników. Oczekuję od Was wielu komentarzy. Nie tylko pozytywnych. Chcę poznać Waszą szczerą opinię.
   Nie przedłużając, zapraszam do czytania. ~Zombie Queen

   Michael siedział w salonie na kanapie i niemal tonął we własnych łzach. Nikt z obecnych nie wiedział, jak skutecznie poprawić mu humor. Istniał tylko jeden, jedyny sposób, by sprostać temu zadaniu. Powrót jego ukochanej do domu.
   Minęły 2 tygodnie od urodzin Katie i uprowadzenia jej. Nie znała się zbyt dobrze z przyjaciółmi swojego chłopaka, ale bardzo dobrze czuli się w swoim towarzystwie. Bywały momenty, kiedy mieli jej dosyć. Poza tym była naprawdę fajną dziewczyną. Zresztą, była to dziewczyna młodszego brata Gerarda i ich najlepszego przyjaciela. Nie mogli tak go zostawić na pastwę losu. Wiedzieli, do czego potrafi być zdolny.
   Nagle wstał. Nie wiedział, co chce zrobić. Wiedział, że nie może tak bezczynnie siedzieć z założonymi rękoma. Policja nic nie robiła, by odnaleźć jego ukochaną. Nie mógł już dłużej czekać. Postanowił odnaleźć ją na własną rękę i za wszelką cenę.
   -Muszę ją odnaleźć. Jeśli policja nie chce tego zrobić, sam to zrobię. –Chłopak był pod wpływem całkiem sporej ilości alkoholu, którą wypił poprzedniego wieczoru. Różne myśli przychodziły mu do głowy.
   -Michael, nie. Jesteś pijany, nie myślisz trzeźwo. Poza tym, sam nie dasz rady. Nie wiesz, co może cię spotkać. –Gerard próbował uspokoić młodszego brata, jednak z marnym skutkiem.
   -A więc tak? Nie zależy ci na tym, bym ją odzyskał? Nie zależy ci na tym, bym był szczęśliwy? No tak, jak mógłbym zapomnieć. Przecież mam brata egoistę. Prawda jest taka, że myślisz tylko o sobie i nie widzisz nic więcej poza czubkiem własnego nosa. Nie obchodzą cię uczucia innych, równie dobrze mógłbym zdechnąć, a ty i tak nic byś sobie z tego nie zrobił. Mam wielkie szczęście, że nie jestem taki jak ty.
   Gerarda bardzo uderzyły te słowa. To prawda. Miewał momenty, gdy zgrywał potwornego egoistę. Ale to nie znaczyło, że gdyby coś się stało jego bratu, on miałby to w dupie. W takiej sytuacji prawdopodobnie poszedłby w jego ślady i robiłby wszystko, by zniknąć z powierzchni tego świata.
   Nie miał siły, by cokolwiek odpowiedzieć. Po prostu wstał z fotela, na którym siedział i wyszedł do swojego pokoju trzaskając drzwiami. Starał się jak najbardziej rozumieć jego postępowanie i usprawiedliwiać wszystko jego stanem psychicznym i ilością spożytego alkoholu. Jednak miarka się przebrała i zwyczajnie tego nie wytrzymał.
   -Jesteś z siebie zadowolony? Gerard robi wszystko, co może, by cię wspierać i pomóc odnaleźć Katie. A ty traktujesz go jak śmiecia. Jest twoim starszym bratem i nawet nie wiesz, jak mocno to przeżywa. Po nocach wychodzi z domu, dzwoni do nas i mówi, jak jest mu z tym ciężko. Jak nie może dłużej patrzeć na twoje cholerne, zapłakane oczy. Jak bardzo chciałby ci pomóc, ale nie wie, jak się odpowiednio do tego zabrać. W tym momencie to ty jesteś egoistą, a nie on. Rozumiem, że zniknięcie Katie to dla ciebie wielki szok, ale opamiętaj się, bo nie tylko ją stracisz.
   -Co ty możesz o tym wiedzieć? Od początku mogłem się spodziewać, że będziesz trzymał jego stronę. Bo jak mogłoby być inaczej? Od początku jesteście przyjaciółmi. Logiczne, że „ręka rękę myje”, prawda? Nie wiecie, jakie to uczucie stracić ukochaną osobę, na której tak bardzo wam zależy. Więc jakim prawem chcecie mnie teraz oceniać i pouczać?!
   -Gdybyś nie był takim idiotą, jakiego teraz z siebie robisz, zauważyłbyś, że Gerard właśnie traci taką osobę. Jedyne, co teraz was różni to jego psychika, która w porównaniu do twojej nie jest taka silna. Zastanów się trochę nad tym, co robisz, jak robisz i komu robisz. Możesz żałować wszystkich podjętych przez siebie decyzji.
   Dla Franka nie była to łatwa sytuacja. Musiał stanąć między swoimi najlepszymi przyjaciółmi, by bronić racji jednego z nich. Odnosił wrażenie, jakby ten obowiązek spadał zawsze wyłącznie na niego.
    -Ray, idę sprawdzić, jak czuje się Gerard. Spróbuj jakoś ogarnąć tego debila i pojedźcie na policję sprawdzić, czy mają coś nowego. Może to trochę go uspokoi.
   -Gee, jesteś tu?
   -Frank, to mnie już zaczyna przerastać. Robię wszystko, co mogę, by tylko Katie się odnalazła. Może jednak nadal za mało?
   -Michael to idiota, skoro nie docenia twoich starań. Pierwszy raz widzę, by ktoś tak się starał dla swojego brata. Rozumiem, że to wszystko to dla niego potężny cios, że większość jego negatywnych reakcji jest powodowanych przez alkohol, że zaczyna popadać w depresję. Ale jest dorosłym człowiekiem i powinien rozumieć, że tym samym rani wszystkich wokół siebie. Tymczasem ty nie możesz się poddać. Nie możesz teraz się wycofać, zrezygnować z gry. Bo to jest gra, w której wszyscy jesteśmy pionkami. A porywacz Katie jest sędzią i to on zarządza, kiedy nadejdzie odpowiednia chwila na nas wszystkich.

1 komentarz:

  1. Zaczyna się w miarę ciekawie. Nie jestem w stanie powiedzieć, czy będę stałym czytelnikiem, bo to zależy od dalszego rozwoju opowiadania. Na razie będę z pewnością śledzić :3

    OdpowiedzUsuń